Wyspa marzeń, duchów i bogów, roześmianych ludzi i kwitnącej białej plumerii, którą uwielbiam! Pięknych plaż, wulkanów, ryżowych pól ale jest też wyspą radosnych naciągaczy. To właśnie od tej wyspy postanowiliśmy rozpocząć naszą indonezyjską przygodę oraz odkrywanie uroków Azji Południowo Wschodniej.

Na Bali przylecieliśmy z samego rana z Tajwanu. Gdy udało nam się przedrzeć przez tłum rozradowanych taksówkarzy, na piechotę udaliśmy się do hostelu w Kucie. Od razu rzuciły nam się w oczy malutkie przydomowe kapliczki oraz położone przed nimi malutkie koszyczki ze świeżymi kwiatami i jedzeniem dla bogów. Te małe dary są na Bali wszędzie, przed sklepami, przed wjazdami do domów, na ulicy. Bali jest niezwykle zróżnicowana pod względem religijnym, jednak najbardziej popularna jest tu balijska odmiana hinduizmu zwana Agama Hindu Dharma, będąca mieszanką buddyzmu oraz sziwaizmu. Balijczycy uwielbiają świętować! Bardzo łatwo można natknąć się tu na jakąś ceremonię bądź święto. Nam raz udało się zobaczyć obrzędy ofiarowania darów nad morzem. Na plaży, wśród biegających turystów, przy wtórze bębnów i tańców mogliśmy być świadkami pięknej ceremonii.

Dary dla Bogów przy wulkanie Batur

Pomimo że na Bali jest sporo świątyń, to w każdym domu znajduje się mała rodzinna świątynia lub chociażby kapliczka. Ponieważ Balijczycy oddają się pod opiekę różnym bóstwom, jest dla nich normalne posiadanie przydomowej świątyni. Każda rodzina ma swoje małe obrzędy oraz rytuały, które celebruje w swoim gronie. Podczas naszego pobytu w hostelu Wana Kubu Pani Domu codziennie składała ofiary bogom, paliła kadzidełka oraz modliła się. Właściciele tego miejsca mieli swoją małą świątynię ulokowaną na dachu jadalni oraz mniejszą kapliczkę na dole. Im rodzina bogatsza, tym większą świątynię wznosi. Nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że całe Bali ma jakiś niesamowity magiczny urok, a świat śmiertelników z ogromną łatwością przeplata się ze światem Bogów.

Przydomowa kapliczka

Nasz hostel znajdował się na samym końcu głównego deptaka Kartika Plaza, który prowadził nad główną plażę w Kucie. Na tym deptaku można znaleźć naprawdę wszystko! Oczywiście nie ma możliwości, żeby nie być zaczepionym przez sklepikarzy a tym bardziej taksówkarzy. Jeśli ma się plecak, to jest się straconym na tej ulicy, ponieważ każdy chce Cię podwieźć. Istne szaleństwo! Każdy chce Ci coś sprzedać, każdy zagada, czasem tak po prostu. Może sukienka, może torebka, koszulka zawsze się przyda! O naszych zakupowych przygodach możecie poczytać tutaj.

Kuta Selatan

Kuta jest dobrym miejscem wypadowym na niemalże na całą wyspę. Dwa dni po naszym przylocie miała do nas dołączyć Evi, dziewczyna Konura. Na początku postanowiliśmy objechać motorem penisulę leżącą na południu Kuty. Trzeba uważać na policję z tymi motorami, ponieważ lubią oni łapać turystów i niestety wyłudzać od nich łapówki za brak międzynarodowego prawa jazdy (nawet jeśli się takowe posiada!).

Indonezyjczycy są niesamowici. Nawet na światłach do nas zagadują. Pewnego razu gdy podróżowaliśmy na skuterach, jeden Pan podjechał do Konura i pod pretekstem dowiedzenia się gdzie jedzie chciał mu coś sprzedać. Muszę przyznać, że niejednokrotnie byłam pod wrażeniem ich inwencji twórczej i zapału.

Plaża w Kuta wieczorową porą

Najpierw odwiedzamy plażę Pantai Pandawa. Jest pięknie i spokojnie. W końcu plaża i turkusowa woda a przy skałkach niebieski wąż… Później dowiedzieliśmy się, że niektóre z nich mieszkają w piasku, a ten którego spotkaliśmy był nawet jadowity.

Następny przystanek zrobiliśmy przy malutkiej Green Bowl Beach. Na parkingu witają nas małpy, które radośnie bawią się na zaparkowanych skuterach. W ogóle nie przejmują się ludźmi. Na plażę trzeba zejść schodkami na dół. Już sam widok z klifu jest niezwykle malowniczy, a plaza sama w sobie jest niezwykle kameralna i malownicza. Jest tu też jaskinia a w niej mała kapliczka. Są też oczywiście sprzedawczynie sarongów. Jest to chyba nieodłączny element balijskich plaż : )

Plaża Suluban Uluwatu

Drugiego dnia odwiedzamy park kulturowy Garuda Wisnu Culture Park. Podczas naszego pobytu park ciągle był jeszcze w budowie, a bilety są odrobinę drogie jak na indonezyjskie warunki  (100k IDR). Jest tu amfiteatr, w którym odbywają się tradycyjne balijskie tańce, w których może wziąć udział również publiczność. Główna atrakcja czyli największy posąg Wisznu jadącym na swoim rumaku Garudzie jest ciągle w budowie.

Najbardziej popularną plażą na Kuta Selatan jest zdecydowanie Pantai Nusa Dua. Jest to ogromny i bardzo ładny obszar z piaszczystą plażą Geger oraz ulokowanymi obok kurortami. Obok Geger znajduje się punkt obserwacyjny Water Blow, gdzie woda oceanu z impetem uderza o niewielki klif i rozbryzguje się na wszystkie strony, co wywołuje ogromną radość wśród turystów.

Pantai Nusa Dua

Czekaliśmy na na przyjazd Evi by zacząć zwiedzać główne atrakcje na Bali. Tu zdecydowaliśmy się na zorganizowane wycieczki. Cena pokrywa koszt wynajęcia samochodu wraz z kierowcą na cały dzień. Za wstęp do poszczególnych atrakcji trzeba zapłacić samemu.

Wycieczka!

Kiedy już byliśmy wszyscy w komplecie, wybraliśmy się na naszą pierwszą tego typu wycieczkę z kierowcą. Takie zwiedzanie w Azji Południowo-Wschodniej jest bardzo popularne oraz dosyć wygodne, ponieważ klienci odbierani są z samego rana z hotelu, zawozi sie ich do wybranych miejsc, a następnie są odwożeni pod sam hotel. Nic prostszego, więc skusiliśmy się i my.

Dzień miał być dosyć intensywny, ponieważ mieliśmy na naszej trasie sporo miejsc do odwiedzenia. Wprawdzie najdalszym zakątkiem, który mieliśmy odwiedzić był wulkan Batur, oddalony od Kuty zaledwie 80 km, jednak stan dróg i ilość skuterów na drodze sprawia że trasa ta wydaje co najmniej o połowę dłuższa. Trafił nam się przesympatyczny kierowca Eka, który z chęcią odpowiadał na nasze przeróżne pytania. W pewnym momencie Evi chciała się dowiedzieć co, jego zdaniem, można by ulepszyć na Bali, co mieszkańcy chcieliby zmienić lub poprawić na lepsze. Eka na początku kompletnie nie wiedział o co tak naprawdę chodzi, ponieważ on nic by nie poprawił, wszystko mu się podoba na Bali, a po co zmieniać skoro jest dobrze tak jak jest? My jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że ZAWSZE można zmienić coś na lepsze oraz że nigdy nie jest na tyle dobrze, by nie mogłoby być lepiej, a tu proszę, Balijczycy są zadowoleni z tego, co mają. Może nie brzmi to za bardzo postępowo, jednak fajnie było usłyszeć takie nastawienie. Na potwierdzenie tej tezy Eka stwierdził, że na Bali jest pięknie i że ludzie z całego świata tu przyjeżdżają, więc czemu on miałby gdzieś wyjeżdżać. Jakieś małe niedociągnięcia zawsze się zdarzają ale kto by sobie spędzał sen z powiek z powodu drobnostek? Jednak Evi nie odpuszczała i jedyne co Eka mógłby “poprawić”, to by na Bali było więcej turystów, żeby ludzie mieli więcej pracy. Piękne : D

Bo na Bali jest po prostu pięknie

Wracając do wycieczki, na pierwszy ogień poszedł pokaz tańca Barong i Kris. Mieszkańcy Bali wierzą, że na ziemi żyją zarówno dobre jak i złe duchy. By zjednać sobie przychylność tych dobrych oraz poprosić o ich opiekę odprawiane są przeróżne rytuały. Taniec Barong oryginalnie ma odpędzić złe i nieprzyjazne duchy. Dziś jest oczywiście jedną z największych atrakcji turystycznych na Bali. Opowiada o mitologicznej historii walki dobra ze złem, gdzie pod postacią zła czai się czarnoksiężnik Rangda a dobro reprezentuje Barong. Jest wiele odmian tego tańca w zależności od regionu, gdzie dobry duch Barong może prezentować się pod postacią dzikiej świni, tygrysa, węża, smoka czy lwa.

Nawet ta turystyczna wersja dla robi wrażenie na oglądających, jednak nie na miejscowych. Eka zdradził nam, że Barong odprawia się raz do roku w świątyni i atmosfera całego wydarzenia jest niesamowita, a aktorzy pod wpływem emocji mogą nawet zostać ranni.

Następnie udaliśmy się do miejscowości rękodzielniczych. Dowolnie można zatrzymać się w wiosce specjalizującej się w wyrobach z drewna, srebra, z batikami czy z malarstwem. Takie wizyty ograniczają się przede wszystkim do wizyty w sklepie, przy którym najczęściej jest mały pokaz jak wyrabiania takich rzeczy. Można wybrać się tam na własną rękę i odwiedzić mniejsze warsztaty, co zdecydowanie będzie bardziej wartościowym doświadczeniem. Ja bardzo chciałam zobaczyć batiki oraz malarstwo więc zatrzymaliśmy się na chwilkę w miejscowości Tohpati oraz Batuani, które są po drodze do Ubud.

Jednym z głównym punktów programu jest wizyta w małpim gaju w Ubud. Żałowaliśmy trochę, że nie zatrzymaliśmy się w tym mieście na dłużej, ponieważ Ubud jest kulturalnym sercem Bali, znajduje się tu nawet pałac balijskiej rodziny królewskiej. Jeśli chcielibyście odwiedzić warsztaty rękodzielnicze, to właśnie tu można ich znaleźć najwięcej. Atmosfera miasteczka zrobiła na nas o wiele bardziej pozytywne wrażenie niż Kuta.

Małpie królestwo w Ubud

Jednak tego dnia postanowiliśmy odwiedzić królestwo małp, które przyciąga największe rzesze turystów. Żyje tu ich podobno ponad 700! Małpami ekscytowaliśmy się znaczniej mniej niż innymi napotkanymi zwierzątkami. Może dlatego, że straszne z nich złodziejki i to na dodatek bezczelne. Bez jakichkolwiek oporów wyrywają jedzenie czy gadżety. Są ładne ale bardzo kłótliwe. Jak im się coś im się nie spodoba, to z pewnością dadzą o tym znać.
Sam park jest bardzo ładny, jest tu masa soczystej zieleni oraz ogromnych drzew pomiędzy którymi radośnie skaczą małpy.

Wszyscy nie mogliśmy doczekać się pól ryżowych Tegalalang będących jedną z wizytówek Bali. Jeśli rezyduje się w Ubud, to można się tu bardzo łatwo dostać samodzielnie skuterem. Pola ryżowe prezentują się naprawdę wyśmienicie i przepięknie. Balijczycy doskonale wiedzą jak wykorzystać potencjał wyspy oraz co może się spodobać turystom a malownicze tarasy z poletkami ryżowymi przyciągają jak magnes.

Słynne Tegalalang

Tegalalang jest niezwykle zatłoczonym miejscem, jednak gdy zaczniemy się wspinać odrobinę dalej, to możemy dotrzeć już na bardziej płaskie tereny lecz równie malownicze. Jak to na Bali w każdym turystycznym miejscu jest sporo płatnych przystanków, jednak na Tegalalang nasza cierpliwość się skończyła. Przyzwyczailiśmy się do tego, że wszędzie trzeba uiszczać opłatę za wstęp, za parking, za przekroczenie jakiegoś kawałka ziemi by dostać się do konkretnego miejsca. Jednak na Tegalalang było już tego za dużo. Wstęp na pola ryżowe jest płatny, co nie jest absolutnie żadnym problemem, tym bardziej że opłata jest niemalże symboliczna. Jednakże pomimo opłaconego wstępu na trasie znajdują się małe przystanki z przymusowymi datkami, zwane “donation”. Nie ma problemu o ile zapłacimy. Gdy odmówimy grzecznie ofiarowania datku pojawia się problem. Nie można iść dalej. Jesteśmy na początku zwiedzania, pola ryżowe przed nami, zapłaciliśmy za wstęp, a Pani (już lekko poddenerwowana naszą postawą) oznajmia, że nie przejdziemy. Musimy zapłacić. Dlaczego? Bo trzeba. My się uparliśmy, że tym razem nie chcemy nic “ofiarowywać”, tym bardziej że już zapłaciliśmy a to jest jakieś wyłudzenie. Ostatecznie postawiliśmy na swoim, lecz po drodze wielokrotnie byliśmy proszeni o “datki”.

Jedziemy dalej i podziwiamy już tylko z daleka malowniczą górę Batur. Dla mnie kluczowym punktem programu była mimo wszystko wizyta na plantacji kawy. Jak to na Bali, miejsce to można by było nazwać “turystyczną plantacją kawy”, jednak to tu po raz pierwszy udało mi się zobaczyć kawowe krzewy oraz kakaowce. Mogliśmy również posłuchać o prażeniu i pozyskiwaniu kawy, w tym najsłynniejszej kawy świata czyli kopi luwak. Więcej informacji o tej kawie możecie znaleźć tutaj.

Na Bali udało nam się odwiedzić także piękną wodna świątynię z X wieku Tirta Empul poświęconą hinduskiemu bogowi Wisznu. Od wieków święta woda z Tirta Tempul używana jest do rytuałów oraz służy wyznawcom do ablucji.

Tirta Empul

Niemalże na sam koniec naszego pobytu na Bali, w drodze do wodospadu GitGit, zatrzymaliśmy sie przy kolejnej balijskiej wizytówce czyli Świątyni Ulun Danu. Położona nad jeziorem Bratan, z górami Bedugul w tle wygląda dosłownie jak z obrazka. Po prostu przepięknie! Chyba najbardziej obfotografowana świątynia na Bali.

Na sam koniec postanowiliśmy zatrzymać sie w malutkiej miejscowości niedaleko wodospadów Aling-Aling, w Uma Dua Tua Retreat. Oprócz wodospadów w okolicy są tylko wioski oraz pola ryżowe. To właśnie tu mogliśmy zobaczyć jedne z najpiękniejszych jak dla nas pól ryżowych podczas wędrówki po Azji (chociaż muszę przyznać, że nie zobaczyliśmy ich wystarczająco dużo : ) ). W wiosce było pare domów na krzyż, jednak największym atutem tego miejsca było jego położenie na wzgórzu oraz nieziemski widok na okolicę.

Pola ryżowe niedaleko wodospadów Aling-Aling

Więcej o Indonezji znajdziesz tutaj:

Sunset price!
Kawowe ferrari
Siostry Gili
Jawa
Garstka informacji o Indonezji

 

GALERIA

[AFG_gallery id=’11’]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj