Naszym kolejnym przystankiem było miasteczko Kawaguchiko leżące u podnóża największej ikony Japonii, góry Fuji. W tym miejscu po raz pierwszy mieliśmy spać w hotelu – kapsule, wybrać się do parku rozrywki Fuji-Q Highland oraz spróbować wdrapać się na górę Fuji. Plan wykonaliśmy w 66% gdyż ze wspinaczki na górę Fuji zrezygnowaliśmy. Tę przyjemność zostawiliśmy sobie na następną wizytę.
Do Kawaguchiko postanowiliśmy wybrać się autobusem Highway Buses (za jedyne 1750 jenów). Nasz pojazd odjeżdżał z intrygującej stacji autobusowej w Shinjuku. Czemu intrygującej? Ponieważ był on ukryty na 4 piętrze wieżowca i wcale nie było tak łatwo się do niego dostać, gdyż prowadziły do niego kręte, malutkie korytarze. Ja się cały czas zastanawiałam czy to na pewno jest właściwe miejsce. Po niecałych dwóch godzinach jazdy byliśmy w malowniczym miasteczku Kawaguchiko.
Capsule Inn Fujisan
Byliśmy szalenie ciekawi tego hotelu kapsułowego! Capsule Inn Fujisan znajdował się nad samym jeziorem Kawaguchiko, do którego postanowiliśmy udać się na piechotę z przystanku autobusowego. Chcieliśmy zostawić bagaże w hotelu i przejść się po całkiem ładnej okolicy. Niespodzianka. Nic z tych rzeczy.
Udało nam się jedynie pocałować klamkę. Okazało się, że hotel jest zamknięty na cztery spusty w godzinach pomiędzy 10:00 a 16:00, bez wyjątków. Do otwarcia mieliśmy trochę czasu, więc podziwiamy zamglone jezioro z parkowej ławki.
Hotel okazał się całkiem interesującym miejscem. Nasze buty musieliśmy zostawić w przedsionku przed wejściem. W pomieszczeniach jest zakaz poruszania się w obuwiu. Przestrzeń wspólna okazała się małym hallem wejściowym z paroma stołami, ławkami oraz maszynami z napojami.
W tym kapsułowym hotelu są dormitoria mieszane oraz przeznaczone tylko dla kobiet. Nasz trójka melduje się w mieszanej przestrzeni, każdy w swojej mikro sypialni. W pokoju znajduje się 40 kapsuł, dziś jedynie część jest zajęta. Gdy tylko otworzyliśmy drzwi pokoju z kapsułami, buchnęło na nas zimne powietrze. Onur mruknął, że czuje się tutaj jak w kostnicy. Faktycznie, trochę niekonwencjonalnie.
Kapsuły okazały się niewystarczające dla bagaży, więc wszyscy trzymali je przed swoimi kabinkami. A jak prezentowały się same kapsuły wewnątrz? Hotel z zewnątrz wyglądał całkiem współcześnie lecz we wnętrzu mikro-sypialni czuliśmy się jak w innej epoce lub w filmie sciencefiction z dawnych lat. Kapsuły nie były chyba starsze, bo wystrój nie odbiegał od tego z początku lat 90. Wszystko wykonane z lekkiego plastiku, który niestety nie tłumi zbyt dobrze dźwięku. Więc dziś śpimy w plastikowej puszce.
Nasza plastikowa kapsuła we wnętrzu miała pościel, światełko, małą pułeczkę, gniazdko elektryczne a nawet telewizor! Niestety nie działał on u nikogo, może dlatego że swoje czasy świetności miał dawno za sobą. Każda kapsuła zasuwała się lekką kotarą.
W tym interesującym hotelu spędziliśmy dwie noce (kapsuła kosztowała 18€ za osobę). Przyzwyczailiśmy się już do ciągłych ulotek oraz plakatów ze wskazówkami, lecz tu czuliśmy się pod tym względem lekko przytłoczeni. Informacje z zasadami wisiały praktycznie w każdym miejscu. Dziwne, i niekoniecznie wygodne, było dla nas to, że hotel zamykany jest na cztery spusty na 6 godzin w ciągu dnia (podobno ze powodu sprzątania). Nie można skorzystać z toalety czy wspólnej przestrzeni. Prysznic można wziąć tylko w godzinach pomiędzy 7:00 a 9:00. Są automaty do prania na żetony lecz trzeba mieć swój płyn do prania. W czasie zamknięcia hotelu bagaże nie mogą leżeć przed kapsułą. Tak naprawdę nic nie może znajdować się przed kapsułą. Bagaż można zostawić w hotelu lecz trzeba za to dodatkowo zapłacić. Lista nie miała końca : )
Fuji-Q Highland
Chłopaki bardzo chcieli odwiedzić park rozrywki Fuji-Q więc i ja nie miałam wyjścia. Kupiliśmy dzienny bilet i zabawa się zaczęła. Spędziliśmy cały dzień jeżdżąc jak szaleni na przeróżnych kolejkach oraz krzycząc na rollercoasterach.
Onur z Konurem byli szalenie podekscytowani tym, że mogą się przejechać czwartym najszybszym rollercoasterem na świecie, który w przeciągu paru sekund osiąga prędkość 172 km/h. Znajduje się tu również najbardziej stroma kolejka świata, Takabisha, której spadek nachylony jest pod kątem 121 stopni.
Wprawdzie sporo czasu spędziliśmy w kolejkach, to udało nam się skorzystać ze wszystkich upragnionych atrakcji. Chłopaki z niektórych nawet 2 razy! O zachodzie słońca odsłoniła się na chwilę góra Fuji, która od początku naszego przyjazdu skrywała się pomiędzy chmurami, i mogliśmy w końcu zobaczyć jej idealny stożek. Wieczorem nie udało nam się złapać ostatniego busa do miasta, więc szliśmy parę ładnych kilometrów przez pola do naszych kapsuł opowiadając sobie sceny z japońskich horrorów…
Wyprawa z Kawaguchiko do Kyoto
Nasza podróż do Kyoto z Kawaguchiko przyprawiła nas o niezły zawrót głowy. Musieliśmy się nieźle nakombinować, żeby wydostać się z miasteczka i przy tym nie zbankrutować. Czy wspominałam już, że nie wykupiliśmy wcześniej Japan Rail Pass? Jeśli to czytasz i wybierasz się poza Tokyo, nie bądź jak my, kup ten bilet : ) Najpierw musieliśmy dostać się autobusem do stacji w mieście Mishima. Dokładnie już nie pamiętam czemu, lecz nie mogliśmy odbyć całej podróży z Kawaguchiko do Kyoto autobusem.
Ze stacji Mishima do Kyoto jechaliśmy lokalnymi pociągami z 6 przesiadkami. Cała podróż zajęła łącznie 8 godzin i kosztowała nas 62€ za osobę. Mogliśmy wziąć szybki pociąg z Mishima lecz ta przyjemność wyniosłaby 90€ za osobę, na co w tamtym momencie nie mogliśmy sobie pozwolić. Cóż poradzić. Dzięki temu mogliśmy trochę bliżej przyjrzeć się małomiasteczkowej Japonii i co najważniejsze – dotarliśmy do Kyoto!
Więcej o Japonii możesz znaleźć tutaj:
Luźne wspominki z Japonii – czyli co nas zaskoczyło i zadziwiło
Zagubieni w Tokyo – czyli jak próbowaliśmy odnaleźć się w tym wielkim mieście
Za co polubiliśmy Kyoto
Osaka – o dziwnych zdarzeniach i japońskim slumsowisku